Kakashi and Yuki

Kakashi and Yuki

25 lipca 2016

Propozycja

Otworzyła oczy, czując się paskudnie. Nie spała prawie całą noc. Nie dość, że myślała o rozmowie z Kakashim, to jeszcze o poprzedniej misji, a na dodatek koszmary nie dawały jej nawet szansy na minimalny odpoczynek. Wstała i biorąc ze sobą ubrania i ręcznik i skierowała się do łazienki. Dochodziła 5 rano, więc była pewna, że Kakashi nadal śpi. I dobrze.... nie chciała na niego patrzeć ani zn im rozmawiać. Przyjaciel od siedmiu boleści. Zawsze się wtrąca w nie swoje sprawy. Wzięła szybki prysznic, po czym wyszła z domu, robiąc sobie wcześniej termos ciepłej, kojącej kawy. Szła uliczkami Konohy. Przypomniała sobie jak jeszcze była dzieckiem i wracała z treningów wraz z Obito u boku. Albo jak szli z Shisuim na misję, tak aby nikt ich nie zauważył. Poczuła nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Stanęła przed swoim ulubionym miejscem i zajrzała. Uśmiechnięty mężczyzna powitał ją i zaprosił do środka mimo tego, że dopiero przygotowywał się do otwarcia. Postawił przed nią powiększona miskę Ramen, czując, że coś ją trapi. Podziękowała i w ciszy zaczęła zajadać się najlepszą potrawą na świecie. Kiedy skończyła spojrzała na staruszka
  • Uważasz, że się zmieniłam?- spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko
  • Oczywiście. Wypiękniałaś – ta zaśmiała się cicho- ale tak- dodał po chwili- kiedyś bardziej cieszyło cię przebywanie z osobami, które kochasz
  • Bo kiedyś takie posiadałam – mruknęła, kładąc się na blacie, chowając głowę w ramionach.
  • Teraz też masz, tylko musisz pozbyć się tej ściany, które zatrzymuje cię przed patrzeniem na wszystko tak jak to robiłaś dawniej. Tak jak ONI jeszcze żyli- zacisnęła pięści, łamiąc tym samym pałeczki, które trzymała w dłoni
  • Co jeśli nie będę w stanie zniszczyć tej ściany
  • Nie ma niczego, czego nie byłabyś w stanie zrobić- mruknął, podstawiając pod jej nos następną miskę. Ta podniosła się i pokręciła jedynie głową
  • Co jeśli ja nie chce pozbywać się tej ściany. Co jeśli ta ściana jest tu po to aby mnie chronić- odwróciła się i zostawiając pieniądze wyszła.
  • Na to już nikt nie poradzi- dodał, kiedy ona była już kilkanaście metrów dalej. Szła w ciszy ze spuszczoną głowa. Wiedziała gdzie idzie, ale do samego momentu nie wiedziała, czy na pewno chciała tam iść. Bała się. TO takie głupie. Ona bała się porozmawiać ze swoim stary przyjacielem. Po chwili stanęła przed sporej wielkości pomnikiem wypełnionym imiona wszystkich tych co polegli za dobro wioski. Stanęła wziąć patrząc w ziemię. Chciała płakać, ten jedyny raz chciała płakać ale łzy za cholerę nie chciały lecieć. Co za ironia! Opadła na kolana i spojrzała na pomnik
  • Byłoby lepiej, gdybym ja poszła za ciebie na tę misję. Wtedy Rin pewnie by żyła, Kakashi nie żył by w ciągłym bólu a ja nigdy nie przeżyłabym tego co przeżyłam- zaczęła- Pamiętam te cholerne słowa Minato. Nie ważna jest przeszłość, ważne jest jak sobie z nią poradzić. Właśnie to kształtuje shinobi, to kształtuje człowieka... Miał cholerną rację, tylko ten idiota zawsze uważał, że shinobi i człowiek to ta sama osoba. I w tym się mylił. Aby zostać dobrym shinobi, trzeba zapomnieć o człowieczeństwie. I wiesz co. To mi wyszło cholernie dobrze- zaśmiała się lekko, czując jak łzy które z początku nie chciały lecieć, teraz opadały na jej dłonie, które trzymała na kolanach, na których siedziała- trudniejszą sprawą jest powrót z bycia shinobi idealnym do bycia człowiekiem. Zmieniła pozycję, chowając twarz w kolana- wiesz, że mam rodzinę? Tam dzień drogi stąd. Rodzinę, klan, który z chęcią przyjąłby mnie z powrotem. Ale ja nie mogę. Wolę odciąć się od nich i zapomnieć o przeszłości. Myślałam, że jak spróbuje zacząć wszystko od nowa, to będzie dobrze. Ale nie potrafię. Od kiedy wróciłam przespałam dobrze jedną noc. Koszmary, twarze ludzi których zabijała, ludzie twarzy którym nie byłam w stanie pomóc. Twarz Rin, Minato, Kushiny. Twarz Shisuiego i twoja. Wszystkie mówiące jak słaba jestem, drwiące z mojego istnienia. Zarzucające, że ja żyję a wy nie. I macie rację. Jakim prawem ja jestem na tym świecie ? Nie byłam w stanie ocalić niczego. Nie byłam nawet w stanie ocalić wspaniałej przyszłości Naruto. Za każdym razem jak patrze na niego, przypominam sobie Minato i Kushinę. Przypominam sobie złożona im obietnicę, przypominam sobie, jak bardzo chciałam stworzyć dla niego rodzinę. Rodzinę w której wraz z Shisuim żylibyśmy długo i szczęśliwie. JA TO ZNISZCZYŁAM – wrzasnęła, chowając twarz w kolana, nie mając już siły- myślałam- zaczęła znowu, połykając swoje słone łzy- ja wiedziała, że mój powrót nie przyniesie nic dobrego. Kakashi uważa mnie za tchórza, którym jestem. Naruto mnie nienawidzi bo zniszczyłam rodzinę w której mógł się wychowywać. Byłoby dużo lepiej, gdybym nie wracała od wioski. Wtedy wszyscy myśleli by, że nie żyję a ich życia ciągnęły by się dalej, szczęśliwie, beze mnie. Chroniłabym wioskę z cienia. Nadal byłabym czerwonym płomieniem. Bez imienia, nazwiska, przeszłości ani przeszłości. Ninja idealny. Bron w rękach wioski. Tak to jest moje życie. Jak mogłam myśleć, że jestem w stanie żyć normalnie. Jak mogłam myśleć, że będę w stanie znowu kochać. Ja znowu chce być Czerwonym Płomieniem
  • Pozwolę Ci na to- usłyszała niski męski głos i odwróciła się szybko, wstając w tym samym momencie. Otarła szybko łzy. Na szczęście deszcz przyszedł jej z pomocą, przez co łzy na policzku zostały zamienione na krople deszczu
  • Danzo sama- skinęła się lekko. Bądź co bądź jest ze starszyzny, a każdy ninja w wiosce powinien znać swoje miejsce- co tu robisz?
  • Przyszedłem się przejść- mruknął. Nie ruszył się z miejsca. Patrzyła na nią a ona na niego- usłyszałem twój monolog i jestem pewien, że jestem w stanie ci pomóc- spojrzała na niego ze zdziwieniem- doskonale wiesz kim jesteś. Zdajesz sobie też sprawę, z tego, że raz pochłonięta przez cień na zawsze w nim pozostaniesz- uśmiechnął się złośliwie- coraz bardziej pasujesz mi na ANBU Korzenia- zacisnęła pięści- wiem, że mnie nienawidzisz i wiem też, że spiskujesz przeciwko mnie. W tym momencie wokół nas jest setka moich ludzi, gotowych rzucić się na ciebie jeśli ruszę tylko palcem- wiedziała, że nie kłamie. Od kiedy przyszedł wyczuwała nieprzyjemną chakrę. Setka... Cóż możliwe, że byłaby w stanie radę im się przeciwstawić, ale po takiej walce porażka z Danzo byłaby pewna=taki ktoś jak ty by mi się przydał
  • Czegoś nie rozumiem – przerwała mu- jeśli wiesz co robię, czemu chcesz mnie u swego boku
  • Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej- znowu zaśmiał się chytrze. Tak samo było z Shisuim i teraz przyszła kolej na ciebie- spojrzała na niego ze złością. Gdyby nie lata treningu nad sobą, już dawno rzuciłaby mu się do gardła- jesteś jedną z najsilniejszych osób w wiosce. Posiadanie cię u mojego boku byłoby bardzo dobre
  • Czemu uważasz, że mogłabym się zgodzić?- zaczął kierować się w stronę dziewczyny a uśmiech z jego twarzy nie schodził
  • Bo dam ci możliwość dojścia do moich najcenniejszych sekretów. Staniesz się moją prawą ręką i w przyszłości będziesz miała niewyobrażalną okazję aby mnie zabić- stanął przed nią. Nie ruszyła się, ale jego chakra działała nawet na nią. Czuła się gorzej niż przy Orochimaru. Nikt nie obrzydzał jej tak jak on. Czuła jak trzęsie ją w środku a nogi same z siebie zaczynają się trząść.
  • Czemu ?- spytała w końcu, nie patrząc nawet w jego oczy
  • Chcę się pozbyć kilku płotków a bez twojej pomocy mogę nie dać rady. Bez ciebie i twoich dojść
  • Nie słuchaj go!- usłyszała w sobie głos swego przyjaciela- on na pewno coś kombinuje. On na pewno
  • Mogę dać Ci przyszłość shinobi Cienia. Powrót do życia Czerwonego Płomienia. Daję ci nawet możliwość pozbycia się osoby, której nienawidzisz z całego serca. Mnie- tu pokazał swojego sharingana- twoja chakra jest niespokojna. Gotowa do walki. Jesteś na tyle silna, żeby wyczuć, ze nie blefowałem ze wsparciem
  • Naliczyłam tylko 70 ludzi. Kłamałeś- ten zaśmiał się i schował sharingana.
  • Daję ci tydzień na przemyślenie mojej propozycji
  • Czemu myślisz, że się zgodzę ?!
  • Bo gdybyś była pewna, że nie przyjmiesz mojej propozycji, już dawno byś mnie o tym poinformowała- przełknęła ślinę. Odwrócił się i zaczął kierować się w głąb lasu. Nagle stanął i odwrócił się a na jego ustach pojawił się znowu chytry uśmiech- pamiętaj o nagrodzie. Dam ci szanse na uczciwe pomszczenie Shisuiego, którego zesłałem na pewna śmierć!- po czym zniknął, a wraz z nim chakra jego ludzi. Opadła na kolana i zwymiotowała. Jeszcze nigdy nie czuła takiej presji. Czuła jakby miała nigdy nie być szczęśliwa, jakby cień coraz bardziej ją pochłaniał
  • Nie mów mi, że bierzesz na serio jego propozycje!?- spojrzała ku górze na złowrogie oczy Lisa
  • Nie wiem – opowiedziała szczerze. Nie wiedziała co miała teraz myśleć. On.. On miał zamiar dac jej to o czym przed chwilą mówiła. Na dodatek zemszczenie się za śmierć ukochanego też nie była złym wyborem. Tym bardziej, że pozbywając się Danzo, Konoha stała by się bezpieczniejsza
  • Jeśli go zabijesz będziesz musiała opuścić Liść!- warknął, chcąc aby w końcu go posłuchała-gdzie wtedy pójdziesz?! Nie masz gdzie. Będziesz zbiegłym ninją, przestępcą klasy S. poszukiwaną przez pewnie cały świat ninja. Staniesz się wygnańcem
  • I tak już jestem- przerwała mu, patrząc na niego ze smutkiem. Już dawno nie widział jej w takim stanie. Zagubiona, przerażona i zdecydowanie nie myśląca trzeźwo. To nie była Yuki, którą znał- Kurama- przerwała i spuściła głowę- jeśli zdecyduję się dołączyć do Korzenia, czy nadal będę mogła polegać na naszej współpracy ?- spojrzał na nią ze złością
  • Co jeśli nie ?- ta uśmiechnęła się tylko po czym wstała i odwróciła się
  • Wtedy wypuszczę Cię na wolność. Umierając z myślą, że uratowałam przynajmniej jednego przyjaciela- po czym odeszła nie chcąc słuchać jego wrzasków i burczenia. Nie tego potrzebowała Musiała mieć znak, że to co teraz chce zrobić jest dobrą opcją. Praca z samym diabłem. To jeszcze gorsze niż praca z samym Orochimaru . Spojrzała w górę pozwalając kroplom deszczu spadać na jej twarz. Kim się stała? Jak bardzo nisko musiała upaść aby rozmyślała nad współpracą z kimś takim jak Danzo.
  • Yuki san ?- usłyszała. Spojrzała w górę i dostrzegła parę brązowych zatroskanych oczu- wszystko w porządku ?
  • Tak- uśmiechnęła się sztucznie. Podniosła się z kolan i spojrzała na mężczyznę- CO tu robisz, Iruka san?- ten uśmiechnął się do niej i pokazał na pomnik
  • Przychodzę tu codziennie przed zajęciami- pokiwała głową w geście zrozumienia. W tamtą noc kiedy stracił rodzinę, to samo spotkało i jego. Tylko, że on był od niej młodszy o 4 lata. Ale nadal starszy niż Naruto...
  • Akademia...- zaczęła- dziękuję, że cały ten czas byłeś nauczycielem Naruto- spojrzał na nią i zaśmiał się głośno
  • Pamiętam nasze pierwsze spotkanie- spojrzała na niego i mimowolnie się uśmiechnęła- Naruto wszczął jakąś bójkę więc prosiłem abyś przyszła. Ha byłaś wściekła ! Przez chwilę myślałem, że i mnie się oberwie- uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie dobre stare czasy- masz chwilę czasu ?- pokiwała głową- nie lubię samotnych spacerów. Jeśli idziesz w stronę akademii, to z chęcią ci potowarzyszę- pokiwała głową i tak nie mając nic innego do roboty. Szli w ciszy. Iruka od czasu do czasu spoglądał na dziewczynę, wiedząc, że coś jest nie tak, ale czuł się niestosownie aby pytać. Za to ona miała inne rzeczy na głowie aby myśleć o czymkolwiek. Nagle stanęli przed budynkiem który przywracał tyle wspaniałych a zarazem bolesnych wspomnień- co powiesz na to abym zaprosił cię jutro na ten obiecany ramen. Tym razem ja stawiam !- spojrzała na niego ze zdziwieniem. Pokiwała jedynie głową zgadzając się. Nie chciała robić mu przykrości. W końcu już mu obiecała, że zjedzą razem. Z radością podał jej godzinę spotkania i ruszył do środka budynku. Obserwowała go przez jakiś czas. Odwróciła się z chęcią pójścia dalej, kiedy wpadła na mężczyznę stojącego za nią. Spojrzała w górę na złe spojrzenie szarowłosego.
  • Co ci mówiłem o łażeniu po wiosce samej ?- warknął. Spuściła wzrok na dół. Złość na niego minęła. Zdała sobie sprawę, że miał rację we wszystkim. Szczerze powiedziawszy był mu wdzięczna. TO dzięki niemu zdała sobie sprawę z tak wielu spraw.
  • Gomen- mruknęła cicho. Spoglądał na nią ze zdziwieniem. Na pewno nie spodziewał się usłyszeć przeprosin z jej ust. Na dodatek wyglądała dziwnie. Nie dość że wyglądała jak przemoczony bezdomny pies, to jeszcze coś było nie tak. Nie był w stanie tego wyjaśnić, ale wiedział, że coś się stało
  • Wiesz, że mam taki rozkaz- nadal stali naprzeciw siebie. Żaden nie ruszył się o krok. Jedynie ich spojrzenia zmieniały miejsca. Pokiwała jedynie głową, znowu spuszczając wzrok- stało się coś ?- drgnęła. Nie. Nie powie mu. Już nigdy nikt nie będzie się o nią martwił. Już nikt nigdy nie ….- pokręciła głową i ominęła mężczyznę, kierując się w stronę centrum. Stała tam chwilę obserwując jej tył. Co się stało od tej 6 kiedy słyszał ją wychodząca z mieszkania a do teraz do 11? - co powiesz na ramen ? Ja stawiam- zaproponował, kiedy w końcu ją dogonił
  • Ie. Dziękuję. Już dzisiaj jadłam – ok teraz to było podejrzane. Ona nigdy nie odmówiła Ramen. Tym bardziej darmowego. Stanął przed nią i zmusił do zatrzymania się i spojrzenia na niego
  • Co się stało ? Czy tu chodzi o naszą wczorajszą kłótnię. Wybacz, jeśli przesadziłem, ale..
  • Nie! Miałeś rację. Miałeś we wszystkim rację- jego wzrok złagodniał. Od śmierci Shisuiego nie widział jej takiej. Co się stało od kiedy wyszła z domu. Co zobaczyła, albo kogo musiała spotkać
  • Yuki
  • Chodźmy do domu- przerwała mu, a jej głos zacząć drżeć, co nie uszło uwadze mężczyzny- zmokłam a nie chce się przeziębić- po czym znowu minęła Hatake i ruszyła do domu. Aż do mieszkania nie odezwali się ani słowem. Stanęli tylko w sklepie aby Kakashi mógł kupić kilka rzeczy po czym po niecałych 30 minutach byli w domu. Od razu skierowała się do pokoju. Wzięła dresy po czy poszła pod prysznic. Puściła wodę i zanurzyła się w wodospadzie wody, która zawsze spłukiwała jej zmartwienia ale nie tym razem. Ale nie tym razem. Uderzyła pięścią w ścianę, czując taką cholerną bezsilność. Po krótkim prysznicu wyszła i z jeszcze kapiącymi włosami skierowała się do kuchni. Zagotowała sobie wodę i zrobiła ciepłą zieloną herbatę. Może ona ją uspokoi. Znalazła w lodówce kulki ryżowe, które kupiła wczoraj i usiadła na kanapie- Czy uważasz, że wszystko potoczyło by się lepiej gdybym na tą misję poszła ja a nie Obito ? 




Prosze bardzo. Musze przyznać, że rozdział napisany na spontanie ( i tak będą już pisane, bo to co miałam zaplanowane zaczyna się kończyć i teraz wymyślam rzeczy na bierząco). Trochę depresyjny, ale cóż, tak będzie przez jakąś chwilę więc się przyzwyczajcie :D Dawajcie znać jak wam się podoba ;)

15 lipca 2016

Nienawidze cię

Siedziała na łózku czekając aż Tsunade w końcu wypisze ją z tej dziury zwanej szpitalem. Wielkie halo. Trochę trucizny a tu już dwa dni w szpitalu. Dlatego właśnie nie ufa służbie zdrowia! Odwróciła się z nadzieją, kiedy usłyszała otwierane drzwi, ale szybko prychnęła podenerwowana kiedy do pokoju wszedł szarowłosy mężczyzna
  • Witaj słońce, olśniewające całą Konohę- zażartował widząc jej podły nastrój
  • Nie denerwuj mnie Hatake. Jak będę musiała spędzić tu następne 10 minut, to wyżyję się na tobie!- warknęła, opadajac znudzona na łóżko.
  • Tsunade już idzie. Widziałam jak zatrzymuje się jeszcze u jednego pacjenta i już do ciebie szła – mruknął, opierajac się o parapet okna. Odetchnęła z ulgą. Nienawidziła szpitali od zawsze. Te białe ściany, doprowadzajace ludz do szaleństwa. Zastanawiała się, czy szpitale robią specjalnie aby z radością obserwować ludzi jak dosztają świra. Nagle drzwi się otworzyły a do środka weszła Gondaime a za nią Shizune
  • No nareszcie!- warknęła, widząc blondynkę, usiadła na łóżku i czekała na podpisanie papierów.
  • Byłam w stanie wyczyścić każdy organ z trucizny, ale jest możliwość, że nadal będziesz odczuwała ból albo dyskomfort. Więc od razu zgłoś się
  • Taaa jasne. Daj mi te papiery!- mruknęła, niecierpliwiąc się. To był jedyny raz kiedy można było ją zobaczyć jako rozpieszczone bachora. Tsunade spojrzała na Kakashiego wymownie, dając mu w tym samym czasie następną misję. Ten pokiwał jedynie głową, wypuszczając powietrze.
  • Nadal nie rozumiem, po co Orochimaru techniki twojego klanu- zaczeła Tsunade, kiedy Yuki przebierała się za zasłoną. Lekko poirytowany grubością zasłony, Jounin wyjął swoją ukochaną książkę i zagłębił się w lekturze.
  • Nie wiem. Pewnie ma swoje chore ambicje. Bardziej mnie nie pokoji jego zainteresowanie Sasuke- wyszła zza parawanu w swoim pięknym niebieskich stroju, czując się dużo lepiej- wiem, że marzy mu się sharingan, ale czemu Sasuke a nie Itachi
  • Bo z Itachim nie ma szans- wtrącił się do rozmowy Kakashi- nikt z żyjących Uchiha nie opanował tak swych oczu jak Itachi. Jednak Orochimaru nie jest głupi. I nie ma w zwyczaju niedoceniać swoich przeciwników. Podobno kiedyś prówbował zaatakować Itachiego, kiedy ten był na misji, ale nie powiodło się i teraz czeka na mniejszy kąsek
  • Ale czemu Sasuke ?- powtórzyła, nadal nie rozumiejąc decyzji wężowatego
  • Sasuke to młodszy brat wielkiego geniusza. Nie doceniany tak bardzo przez klan a tym bardziej przez swego ojca. Ten brak uwagi powoduje, że Sasuke coraz bardziej marzy o niewyobrażalnej sile. Podczas egzaminu na Chunina został napiętnowany przez Orochimaru
  • Żartujesz?- krzykneła- Sasuke przeżył napiętnowanie Przeklętą Pieczęcią- nagle się uśmiechneła- no, no może nie jest aż tak słaby
  • On nie, ale jego psychika owszem- kontynuował, jakby nigdy mu nie przerwano- Orochimaru wie, że parcie na Sasuke sprawi, że młody Uchiha postanowi zdobyć moc która pokona swego starszego znienawidzoneg brata. Nie ważne skąd ta moc miałaby pochodzić. Sasuke pogłębia się w mrok, z którego niedługo nikt nie będzie go w stanie wyrwać
  • Porozmawiam z Itachim- mruknęła. Tsunade pokiwała głową, uśmiechajac się do siebie. Przynajmniej nie musi ją o to prosić. Na pewno gdyby Orochimaru zyskał sharingana nie byłoby zbyt ciekawie- ok, czas na ramę. Złapała Kakashiego za ramię i siłą wyciągnęła ze szpitala wcześniej żegnając się z Gondaime. Stanęła tuż przy wyjściu i wciągnęła głęboko powietrze- czuję się jak nowo narodzona!- mrukneła, kierując się w stronę Ichiraku.
  • Myślisz, że powinnaś się mieszać w sprawy Uchiha?- spytał kiedy szli ulicami wioski
  • Jeśli nie zareagujemy wystarczajaco wcześnie, to stanie się to sprawą wioski a tego chyba nie chcesz- musiał przyznać jej rację. Sam do końca nie wiedział oco mógłby zrobić. Rozmawiał z Sasuke miliony razy, ale ten ma jego opinię głeboko w poważaniu. Chyba faktycznie jedyną osob której posłucha będzie Itachi. Nagle stanęli przez wejściem słysząc znajomy głos. Weszli do środka witając się ze wszystkimi
  • Ohayo, Naruto kun, Iruka san, dawno się nie widzieliśmy- humor Naruto od razu się zmienił, za to Iruka uśmiechnął się szeroko
  • Tak, tak. Słyszałem, ze wróciłam. Niesamowite. Dobrze cię widzieć. Pozwól, że dzisiaj ja postawię ci Ramen. Na znak przywitania- uśmiechneła się szeroko i zgodziła się. Oczywiście odegrała swoją scenkę, ' ale jak tak.. przecież tak nie można' ale cóż, darmowemu Ramenowi nie mówi się nie. Kakashi obserwował tę dwójkę i zaczęło mu się robić żal Iruki. Biedny chłopak chyba nie wiedział, ile ten potwór jest w stanie pochłonąć. No ale cóż człowiek uczy się na własnych błędach. Nastała cisza, wszyscy jedli w spokoju. A Yuki w idealny sposób zakrywała kakahsiego tak aby ciekawski Naruto nie był w stanie zobaczyć twarzy swego senseia.
  • Stałeś się silny Naruto- zaczęła, pożerajac drugą miskę. Mina Iruki świadczyła o tym, że powoli zaczyna odczuwać ból bycia miłym
  • Oczywiście. Nie jestem już dzieckiem. W końcu w przyszłości będę Hokage więc muszę stać się silny- ta uśmiechnęła się i odłożyła na chwilę pałeczki
  • Hokage, he?- spytała, przypominając sobie Minato i Kushinę. A więc dzieciak odziedziczył ich marzenie.
  • Yuki san- zaczął, zajadajac się przepysznym makaronem- skąd posiadasz chakrę lisiego demona?- Iruka spojrzał na dwójke ze zdziwieniem, nie rozumiejąc o czym mówi jego były uczeń. Dziewczyna spojrzała na Irukę i uśmiechneła się do niego
  • Co powiesz na to abyśmy się umówili na Ramen jakiegoś innego dnia? Powiedzmy, ze dzisiaj ja stawiam- dobrze zdawał sobie sprawę, co oznaczały te słowa. Pożegnał się ze zgromadzonymi i wyszedł- nie możesz mówić o tym na około. Nikt w wiosce nie wie, że mam w sobie chakrę Lisa- skarciła go, kończąc drugą miskę- Czwart Hokage zapieczętował część chakry Lisa w tobie a część we mnie. Miałam być osobą, która zapanuje nad ową chakrą i w przyszłości pomoże ci ją opanować- spojrzała na Naruto, którego oczy zaczęły błyszczeć
  • Nauczysz mnie używać tej mocy ?- zachichotała, widząc zmienione zachowanie dzieciaka. Doprawdy. Może i wygladał jak Minato ale charakterek ma po Kushinie
  • Tak- odpowiedziała- ale przed tym będziesz musiał przejść trening, abyś tał się silniejszy- wiedziała, że nie musi nic mówić o poprawie ich relacji. W momencie kiedy blondas usłyszał jak przydatna będzie dla niego, od razu zapomniał o ponurej przeszłości. Naprawdę, naiwne dziecko
  • TO kiedy zaczynamy trening?- spytałm wstając z krzesła
  • Móiłam, jak staniesz się silniejszy. Kontrola tak potężniej ilości chakry wymaga niesamowite siły. A na to jesteś jeszcze za słaby- burknał coś pod nosem po czym wyszedł z baru, kierując się na pole treningowe aby 'stać się silniejszym'
  • Nieźle- pochwalił ją Kakashi, kiedy wracali już do mieszkania- trafiłaś w słaby punkt.
  • Bez względu na to czy jest dzieciakem czy już nie. Naruto zawsze pozostanie Naruto. Uzumaki się nie zmieniają tak łatwo- czuł, że to zdanie miało ukryty kontekst ale dla swego dobra i dobra ich przyjaźni postanowił nie pytać. Weszli do mieszkania a ona rzuciłą się na kanapę, czujac się dziwnie zmęczoną. Spojrzała na zegar. Dochodziła 19. Pół dnia spędzonego w tym cholernym szpiatalu. No nie wierzy- nigdy więcej nie zanoś mnie do szpitala
  • Więc nigdy więcej nie mdlej podczas powrotu do wioski- ta prychnela tylko, zajadając się orzeszkami, które leżały na stole
  • Jak będziesz tyle jeść to będziesz gruba, mruknął, siadajac obok niej na kanapie. Zrobiła obrażoną minę i wpakowała sobie do ust następną garść orzeszków- dojrzale, bardzo- mruknął, wyciągając swoją ksiązkę.
  • I mówi to 30-letni mężczyzna czytający kiepskie porno- mruknęła, patrząc na niego z radochą
  • To jest najlepsza powieść na świecie. Nie warz się ubliząc dziełom Jirayi !- ta wybuchnęła śmiechem słysząc to z jego ust
  • No nie mogę. Wielki ninja Hatake Kakashi wielbi się w podłych romasach i jakże zbereźniej literaturze. Tylko pomyśl, jakby na ciebie patrzyli inni shinobi, gdyby to wyszło na jaw- nie mogła powstrzymać się od śmiechu, za to Jounin odłożył książke na bok wciągnął powietrze próbując się uspokoić.
  • Od kiedy zrobiła się z ciebie taka śmieszka co?
  • Cóż powiedzmy, ze użalanie się nad sobą nie przystoi Uzumaki
  • A więc postanowiłas pozostać Uzumaki ? - spoważniała
  • No brawo, jak zawsze potrafisz schrzanić dobry nastrój- nie chciała o tym rozmawiać. Nie miała ochoty wspominac tamtej rozmowy, ani tego co się tam stało. Już postanowiła. W szpitalu wyrzuciłą zdjęcie rodziców a zwojów pozbędzie się w najbliższym czasie.
  • Wątpię. Na dodatek pozbywanie się tego, po tym jak wylałaś nad tym tyle łez ne jest dobrym pomysłem- wręczył jej wyrzucone zdjęcie. Spojrzała na niego ze złością
  • Skąd ?
  • Widziałem jak płakałaś- eh, bramo Hatake, brnij w to dalej- pozbywanie się przeszłości nie pozwoli ci żyć przyszłościa
  • Halo, czekaj !- warkneła, odrzucając zdjęcię z jego ręki- czy to nie ty przypadkiem ciągle mi mówisz, że mam zapomnieć o przeszłości i żyć przyszłością.
  • Nie! Próbuję ci przekazać, że aby żyć przyszłością musisz zaakceptować przeszłość!
  • Zaakcpetowałam!- krzyknęła, wstając z kanapy. TO samo zrobił Kakashi czując że ich następna kłótnia dopiero się rozkręca
  • Twoje koszmary zaprzeczają twoim słową- tym razem mu się udało. Złapał jej dłoń w połowie drogi na jego policzek- nabyłaś dziwnego zwyczaju- mruknął zaciskajac palce na nadgarstku- od kiedy to wolisz się bić niż załatwiać sprawy pokojowo?- patrzyła na niego ze złością. Zamachnęła się drugą ręką ale i ten cios został zatrzymany.
  • Puść mnie- wysyczała, nie przestajac patrzeć mu prosto w oczy
  • O nie!- mruknął- nie pozwalałam, żadnej dziewczynie dwa razy uderzyć się w policzek- zacisnęła ze złością pięści tak samo jak i zęby- aż tak badzo boisz się okazać uczucia? Czy aż tak bardzo boisz się ponownego zranienia?- spojrzała na niego ze strachem. Ten choelrny meżczyzna wkracza w teren, na który nie powinien wchodzić- ludzie umierają. Tym bardziej jeśli są shinobi. Myślałem, ze to rozumiesz a zachowujesz się dzieciak z wyidealizowanymi marzeniami. Jesteś już dorosłą osobą. Czas dojrzeć i spróbowac zobaczyć, że wokół masz ludzi którzy się o ciebie martwią!- poluzował uścisk, kiedy po czuł, ze jej złośc słabnie. Opuściła dłonie i tak samo jak i głowę- Shisui nie żyje. Ale masz na tym świecie jeszcze ludzi którzy się o ciebie martwią. Nie rozumiem jakim cudem, z taką łatwościa pozbyłaś się czegoś co mogło być dla ciebie wspaniałą przyszłoscią. Nie podoba mi się kim się stałaś. Twoje ukrywanie emocji jest jeszcze gorsze niż wyrzywanie się na twoich przyjaciółach
  • Zamknij się- przerwała mu. Podniosła głowę a w jej oczach zobaczył łzy- nienawidzę cię! Nienawidze cię z całego serca!- po czym odwróciła się i ruszyła do swego pokoju zostawiając go samego
  • Przesadziłem ?- spytał samego siebie, opadając na kanapę. 


Wstawiam ten krótki rozdział, przyznając się, że zawaliłam. Miał być on być poprzednim rozdziałem, ale nie wiem co sobie myślałam, ze stworzyłam z niego osobny rozdział. Miłego czytania :D

11 lipca 2016

Przeszłość

Obserwował ją przez chwilę zastanawiając się nad czymś. Nie chciał aby związywała się z tym klanem na nowo. W świecie ninja klan Yuki nie jest dobrze odbierany, tym bardziej ich Keggei i Genkai. Jednak gdzieś tam głęboko w duszy pragnął aby powróciła. Westchnął i nakazał wszystkim zebranym odejść.
  • Doskonale znałem obojga z nich- zaczął rozważnie dobierając słowa. Nie chciał niczego ominąć, i nie chciał aby w jakikolwiek sposób źle go zrozumiała. Musiał być ostrożny, z tego co ją znał miała dość wybuchowy charakterek a mu zależy na przeżyciu jeszcze przynajmniej kilku lat- najbardziej chyba przypominasz swoją matkę- przerwał i spojrzał na nią uśmiechając się lekko- tym bardziej z wyglądu. Bo charakterek masz po ojcu- zaśmiał się lekko, co sprawiło że spojrzała na niego ze zdziwieniem- byli jak woda i ogień. Tak mi się przynajmniej zdawało. Twoja mama była piękną i uzdolnioną kunoichi. Nie miała za dużo przyjaciół bo większość czasu spędzała nad książkami. Nie była geniuszem, na wszystko zapracowała sama. Była szanowana przez innych, ale póki twój ojciec nie pojawił się w jej życiu, nie miała żadnych przyjaciół. Najbardziej skryta dziewczyna jaką znałem. Ale powtórzę jeszcze raz. Bardzo piękna i szanowana. Były nawet plany aby zobić ją głową klanu jak podrośnie a ja w końcu umrę- tu znowu się zaśmiał, nostalgicznie wracając do wspomnień. Trzymała się kurczowo zasad i nie lubiła jak ktoś je łamie. Ale była też nieśmiała przez co rzadko kiedy mówiła komu kolwiek o swoich uczuciach. Twoi dziadkowie zginęli kiedy ona miała 3 latka. Więc pewnie ich śmierć bardzo wpłynęła na jej psychikę- spuściłą głowę,opierając się o ścianę. Powoli czuła jak trucizna, którą ma w organizmie zaczyna przedzierać się do organów. Ale nie mogła teraz przerwać. Wiedziała, że jak teraz odejdzie to już nie wróci. A musiała... nie chciała dowiedzieć się o swej przeszłości a staruszek przed nią był jedyną osobą, która była w stanie ją jej opowiedzieć- kiedy miała jakieś 11 lat twój ojciec wprowadził się do wioski- spojrzała na niego ze zdziwieniem
  • Czekaj!- przerwała mu- mój ojciec nie należy do klanu Yuki? - ten pokręcił jedynie głową, uśmiechając się jeszcze bardziej.
  • Twój ojciec nie pochodził nawet z rodziny shinobi, co jeszcze bardziej denerwowało twoją matkę- tym razem zaśmiał się na głos- jak już wspomniałem twoja mam nie była geniuszem i nie przepada za nimi. Za to twój ojciec mimo że nie pochodził z rodziny shinobi z łatwością wyłapywał nowe techniki z radością ucząc się nowych- tu przerwał na chwilę- oczywiście nie pochodził z naszego klanu więc nie mógł nauczyć się technik lodu. Co mu doskwierało. Jednak dzięki swemu pogodnemu przysposobieniu zdobył szybko wielu przyjaciół a tym samym twoja matka coraz bardziej za nim nie znosiła- na jej ustach mimowolnie pojawił się niewielki uśmieszek, zdajac sobie sprawę, że jakoś kojarzy już tę historię
  • Jeśli za sobą nie przepadali
  • O nie, nie, nie- przerwał jej szybko- to, że twoja mama go nieznosiła nie znaczyło, że on czuł to samo. On zakochał się w niej od razu. Jak wspomniałem była bardzo piękna. Jednak z powodu swego lekko podłego charakterku oddalała od siebie ludzi. Ale on były inny. Chciał ją poznać, zdając sobie sprawę, że pod maską wrednej i niedostępnej kunoichi znajduje się druga kompletnie inna osoba- nagle przerwał i zastanawiał się nad czymś przez chwilę- pamiętam ich egzamin na chunina. Jak na złość dla twego ojca musiał zmierzyć się z dziewczyną którą kochał. Pamietam to zdenerwowanie w oczach twojej matki kiedy chciał celowo się wycofać. Wiesz co zrobił ten idiota w odpowiedzi?- pokręciła głową, wkręcając się powoli w historię- kazał jej obiecać, że jeśli wygra umówi się z nim- dziewczyna nagle zachichotała, próbując wyobrazić sobie minę jakiejkolwiek dziewczyny o charakterze jej matki, która usłyszała by takie słowa
  • I co ?- nie wytrzymała
  • Oczywiście obiecała mu. W jej mniemaniu nikt nie mógł się z nią równać. Powiem inaczej. Nie chciała wierzyć, że jakikolwiek geniusz jest w stanie ją pokonać- nagle przerwał i spojrzał na nią z radością- jak się spodziewasz, twój ojciec wygrał. To była jedna z lepszych walk jakie widziałem. To był także pierwszy raz kiedy zobaczyłem łzy w oczach twojej matki i smutną minę twego ojca. Walka która zmieniła ich obojga. Jednak po tej walce ona zmieniła się, częściej przebywając w towarzystwie twego ojca a także otworzyła się na innych. Nim się spostrzegłem już planowali założenie rodziny- tu przerwał i posmutniał. Zacisnął pięści na swych spodniach i odwrócił wzrok od dziewczyny- jako głowa klanu, dowiedziałem się jako pierwszy, że twoja matka zaszła w ciążę- także zacisnęła pięść zdajac sobie sprawę, że historia już się kończy. Czuła też jak trucizna rozprzestrzenia się po jej organizmie- nigdy nie widziałem ich takich szczęśliwych. Możesz mnie winić i nie będe miał nic przeciwko. Jak mam być szczery sam siebie winię aż do tej pory- przerwał i otarł spływającą po policzku łzę- nasza wioska była w niebezpieczeństwie. Więc byłem zmuszony wysłac twego ojca na misję zwiadowczą. Misję z której nigdy nie wrócił- drgnęła, zaciskając mocniej pięści. A więc jej ojciec zginął na misji. Zginął jak prawdziwy shinobi. W duszy cieszyłą się słysząc, że umarł jak na mężczyznę przystało. W ochronie swojej wioski i rodziny- twoja matka mnie znienawidziła. Obiecała sobie, że jak urodzi ciebie, to opuści wioskę, która odebrała jej ukochanego. Jednak kilka dni po twoich narodzinach wioskę zaatakowano. A resztę już wiesz- w pomieszczeniu nastała cisza. Mogli słyszeć swoje bicie serc a także oddech.
  • Jak się nazywają?- spytała w końcu- przez całą historię nie wypowiedziałeś ich imion
  • Nie jest mi łatwo o nich mówić- mruknął, spoglądając na nią ze smutkiem- twoja mama nazywała się Kira a twój ojciec Kento. A ciebie twoja matka nazwała tak z powodu twoich pięknych niebieskch oczu.
  • Ta historia nie utwierdziła mnie w przekoanniu dlaczego postanowiłeś mnie opuścić
  • Dla twego dobra. PO ataku na wioskę wielu shinobi patrzyło na nas w negatywny sposób, bojąc się naszych mocy. Byliśmy shinobi bez wioski. Podróżowaliśmy w nieznane
  • To nie oznacza, że mieliście odrzucać jednego z was!- warknęła
  • Nie odrzuciliśmy. Uznałem, że Konoha będzie dla ciebie lepszym miejscem. Uznałem, że...
  • Czemu zapieczętowałeś moją moc!- przerwała mu znowu, czując narastającą złość.
  • Jak już mówiłem chciałem abyś zaczęła nowe życie. Miałe nadzieję, że nigdy nie dowiesz się o swej przeszłości. A twoja moc zmusiła by cię do odnalezienia nas...- nagle wstał i skierował się w stronę jednej z szafek. Wyciągnął z niej zwój i zdjęcie i wręczył jej. Czuła jak w jej oczach poajwiają się łzy kiedy zobaczyła dwójkę młodych ludzi uśmiechających sę do niej. Młoda kobieta, która faktycznie wyglądała jak ona i blondwłosy mężczyzna o niebieskich oczach- to jedyne zdjęcie jakie udało mi się zachować. Dzień ich ślubu. Twojej matce zawsze było ślicznie w bieli- nagle spojrzał na zwój- jeśli będziesz chciał odblokować pieczęć którą na ciebie nałożyłem w tym zwoju jest opisane jak to zrobić. Kiedy to zrobisz, będziesz w stanie zrozumieć resztę zwoi z technikami- zacisnęła dłonie na zwoju i prędko schowała te dwie rzeczy do tylniej kabuły. Wstała szybko, nie chcąc już dłużej tu zostać. W tym momencie nie chciała już tu wracać w tym momencie nie chciała...
  • Mam zamiar zapomnieć- zaczęła, zaciskając ze złości oczy, aby być pewną, że nie polecą żadne łzy- chcę zapomnieć o was o tej wiosce o wszystkim. Jestem Uzumaki Yuki z wioski Liścia i nie mam zamiaru uczyć się tych waszych cholernych technik. Wasza wioska przyjaźni się z Konohą więc jestem pewna, że pomożemy wam jak będziecie dalej mieli problem. Ale tym razem jako shinobi Konohy a nie...
  • Rozumiem- przerwał jej, zdajac sobie sprawę z jej uczuć. Wiedział jednak, że pomimo tego, że czuje teraz złość, mówi to wszystko aby być pewnym, że on nie będzie obarczał się już o nic
  • Ja... mam swój własny dom- warknęła po czym wyszła na zewnątrz aby spotkać się zresztą drużyny, która czekała na nią pod jednym z drzew. Podeszła do nich powolnym krokiem, oddychając cieżko. Czuła jak trucizna zaatakowała już płuco, przez co coraz trudniej było jej oddychać. Kakashi szybko to zauważył, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że dla swego bezpieczeństwa będzie lepiej jak nic nie powie
  • Wybaczcie, że musieliście czekać- mruknęła, zagryzając wargę z bólu, czując po chwili metaliczny posmak w ustach. Szybko zauważyła pytające spojrzenia i presję ze strony młodego Uchihy i Naruto. Podeszła do nich i położyła dłoń na ich głowach- później, proszę- Hatake spojrzał na nią ze zdziwieniem. Spojrzał w tył na staruszka który także wyszedł z niewielkiego domku. Co tam musiało się wydarzyć. Czego musiała się wydarzyć. Wiedział, tak samo jak ona, że nie należała do klanu Uzumaki. Więc to czego się dowiedziała musiało ją naprawdę dobić- wracajmy do domu- mrukneła akcentując ostatnie zdanie. Ten pokiwał jedynie głową, ruszając za niąm obserwując ją co chwilę. Jej ruchy były powolniejsze niż zawsze. Zdawał sobie sprawę, że dopiero co początkująca Sakura nie byłaby w stanie pozbyć się całej trucizny z organizmu, więc spodziewać się mógł jaki ból w tym momencie odczuwa. Jednak była zbyt dumna aby przyznać się do tego, że ktoś taki jak Orochimaru był w stanie zranić ją aż tak bardzo. Cóż teraz ważne aby wytrzymała do powrotu do Wioski. Gdyby biegli ciągle bez przystanków, dobiegli by do wioski w dzień, jednak wszyscy w tym i genini byli zmęczeni po walce, więc potrzebny był odpoczynek. Co znaczyło, że trucizna w jej organizmie zacznie się jeszcze bardziej rozprzestrzeniać- wybacz- usłyszał, kiedy odwróciła się do niego lekko. Spojrzał na nią ze zdziwieniem- zatrzymajmy się i odpocznijmy a ja w tym czasie spróbuję pozbyć się tyle trucizny ile się tylko da- pokiwał jedynie głową, nakazać drużynie zatrzymać się i zacząć rozbijać miejsce do spania
  • Sakura- przywołał swoją podopieczną- jesteś w stanie pomóc Yuki?- ta zarumieniła się i pokiwała jedynie głową, obiecując, że spróbuje. Brunetka uśmiechnęła się do młodej kunoichi dodając jej trochę odwagi. Hatake zostawił dziewczyny same i podszedł do chłopaków, którzy zaczęli rozpalać ognisko
  • Dobrze spisaliście się podczas walki z Kabuto- pochwalił ich. Naruto automatycznie zaczął się śmiać i podkreślać jak bardzo silny się stał. Za to Sasuke z coraz większym zdziwieniem zaczął obserwować Yuki. Pamiętał walkę z kimś z jej klanu. Haku.. tak miał na imię ten chłopak. Doskonale używał technik opartych na lodzie, więc jakim cudem ktoś taki może być w stanie kontrolowac z taką łatwością techniki ogniowe. Na dodatek ogniowego smoka. Najwyższą formę ognistej techniki klanu Uchiha. Zacisnął pięści ze złością. Jak ktoś poza klanu może z taką łatwością kontrolować ich techniki. Pamiętał, że kiedy był mały spotykała się z Shisuim na dodatek przyjaźni się z Itachim. Ale on jej nie lubił. Nienawidził faktu, ze ktoś z taką łatwością posługuje się technik, które nie należą do nich. Zacisnął ze złosci pięści a w jego oczach pojawił się sharingan. Na dodatek ta walka z Orochimaru. Ta cała powłoka z chakry. Kiedyś już to widział u Naruto, ale u niego była mniejsza. Na dodatek w pewnym momencie wyglądała jak Kyubi. Jej wzrost siły był przytłaczający. Mimo, że stali od niej wystarczająco daleko, jej chakra przytłaczała.
  • Uspokój się- usłyszał nad sobą głos swego senseia. Spojrzał na niego ze wściekłością- i o co się tak dneerwujesz? - Naruto spojrzał na nich ze zdziwieniem a w tym samym czasie do grupki dołączyła lekko podleczona Uzumaki.
  • No, no. Jaka sroga mina. Nie mów mi, że to na mnie ? - zaśmiała się podchodząc bliżej do Sasuke- wiesz, wolałam cię jako małego uśmiechnietego chłopca, a nie..
  • Zamknij się- warknął, odwracajac się od niej- idę po jedzenie- warknął, odchodząc od grupki
  • Ej Sasuke!- krzyknął Naruto, biegnąc za nim a w jego ślady popędziła Sakurą, zdąrzając jeszcze przeprosić za wszystko.
  • Wybacz- mruknął Kakashi odwracając się do niej. Ta jedynie uśmiechała się smutno
  • No, no, jak tak dalej pójdzie to cała drużyna 7 mnie znienawidzi- zaśmiała się, ale po chwili opadła na kolana, próbując powtrzymać atak kaszlu. Ukucnął obok nie z przerażeniem obserwujac jej próby zakrycia krwi, która pojawiła się na jej dłoni- wybacz
  • Coś za dużo dziś przepraszasz- przerwał, spoglądając na nią z powagą. Ta uśmiechnęła się lekko, wstając. Miał rację. W tym momencie nie wiedziała co ma robić, jak się zachowywać. Nie wiedziała kim była. W tym momencie, po rozmowie ze staruszkiem zrozumiała, że przez te 20 kilka lat była osobą, której teraz nie zna. Nie wie czy jest Uzumaki Yuki a może Yuki Aoi... Z jednej strony nie chciała isę pozbywać z głowy szcześliwej wizji jej rodziców a z drugiej strony chciała zapomnieć o wszystkim co się dzisiaj dowiedziała. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na swego przyjaciela
  • Idę się przejść- odwróciła się i nie czekając na reakcję mężczyzny ruszyła przed siebie. Jak najdalej stąd z chęcią bycia samej chociaż przez chwilę.


Kiedy nie wracała przez następną godzinę, ruszył za nią, zostawiając swego klona przy śpiących geninach. Normalnie by jej nie szukał. Ale od kiedy odeszli z tamtej wioski, zaczął się o nią niepokoić. Nagle stanął. Czuł jak łamie mu się serce. Pierwszy raz od tak dawien widział ją tak załamaną. Siedziała tam pod jednym z drzew i płakała. Łzy nie przestawały spływac po jej oczach a w ręce trzymała zdjęcie. Nie był w stanie dostrzec co było na nim. Westchnął tylko po czym odwrócił się i wrócił na swoje miejsce. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w tym momencie potrzebuje samotności. 




Wróciłam! Wiem, wiem długo mnie nie było. Ale mam takie zamotanie w życiu, że nie wyrabiam. Udało mi się dzisiaj napisac ten rozdział. Z nadzieją, ze teraz pójdzie już lepiej. Mam nadzieję, że się wam spodobało :)